Pod okiem dyspozytora

Najważniejsze decyzje dotyczące działalności odkrywki podejmuje kierownik robót górniczych, ale na co dzień w bieżących sprawach postanowienia zapadają w dyspozytorni. To tam skupiają się wszystkie nitki charakteryzujące pracę odkrywki – nadkład, węgiel, transport, zwałowanie i wszelkie roboty techniczne prowadzone w wyrobisku i wokół niego. Słowem, to wszystko, co dzieje się na odkrywce, przebiega pod czujnym okiem pracownika dyspozytorskiej służby ruchu (TDG). Redakcja GG miała ostatnio okazję zajrzeć na dyspozytornię odkrywek Drzewce i Tomisławice.

Zaraz przy wejściu niespodzianka – mimo że jest to punkt dowodzenia nowych odkrywek, na drzwiach widnieje napis „Dyspozytornia odkrywki Lubstów”. Czy to ze względów sentymentalnych?
Trochę tak – przyznaje dyspozytor Tomasz Szczepaniak, na którego dyżur trafiliśmy. – Po odkrywce Lubstów zostało całe zaplecze, w tym dyspozytornia, która w tej chwili zajmuje się odkrywką Drzewce i Tomisławice. Ale chyba nie ma potrzeby, żeby napis przeprawiać.

Pulpit dyspozytorski naszpikowany jest monitorami (jest ich osiem plus dwa duże na ścianie) oraz telefonami. Na ekranach widać najważniejsze punkty obu odkrywek, od maszyn podstawowych i przenośników we wkopie po załadownię. Dyżurny ma zatem oko na całą pracę odkrywki, bieżący podgląd ułatwia także rozeznanie, która rozmowę odebrać.
Są cztery telefony i krótkofalówka, czasami dzwonią wszystkie naraz. Wtedy trzeba podejrzeć, kto z którego dzwoni. Wybiera się ważniejszą osobę czy ważniejszy obiekt. To z doświadczenia wiadomo – wyjaśnia Tomasz Szczepaniak – Teraz trwa przebudowa układu KTZ na Drzewcach, więc na ruchu mamy tylko jedną odkrywkę, czyli względny spokój. Ale zdarzają się sytuacje naprawdę nerwowe, zwłaszcza jeśli dzieje się coś niespodziewanego na obu odkrywkach jednocześnie.
– I co pan wtedy robi?
To, co trzeba. Muszę się sprężać, żeby na wszystko w porę zareagować, bywa ciężko. I nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Tak jak dzisiaj, pozorny spokój, ale może się coś szykuje. To jest ruch, a w ruchu różne rzeczy mogą się dziać.
– Ma pan odczucie, że jest w centrum dowodzenia i to pan decyduje o tym, co się dzieje na odkrywce?
Trochę tak jest. Dyspozytor powinien wiedzieć o wszystkim, bo to osoba, która czuwa nad bezpieczeństwem ruchu obu odkrywek.
A co trzeba zrobić, żeby trafić na dyspozytornię?
Trzeba mieć staż w ruchu odkrywki, a potem… dostać propozycję.
– Ile osób jest na dyżurze?
Generalnie na rano jest nas dwóch, ale dziś kolega wziął urlop. A na zmiany przychodzimy pojedynczo. Każdy dyspozytor odpowiada za swoją zmianę, rozpoczyna ją i kończy w komputerze i w książkach wyłączeń. Trzeba wszystko zamknąć, podpisać i zdać koledze.

Mimo spokojnego – jak na dyspozytorskie standardy – dyżuru, nasza rozmowa przebiegała fragmentami, przerywana co chwilę dzwonkiem telefonu – a to trzeba odsypać kamienie, a to pilnie wysłać elektryka na DW-5, a to brak łączności z kolegą z innego oddziału. Dyspozytor na bieżąco odbiera informacje i prośby o interwencje. Można zatem uznać, że dyspozytornia to także skrzynka kontaktowa, co nie umniejsza jej podstawowego zadania, czyli czuwania nad bezpieczeństwem i płynnością pracy odkrywki.     eg

Fot. Piotr Ordan
Na zdjęciach dyspozytornia odkrywek Drzewce i Tomisławice, na dyżurze Tomasz Szczepaniak

Dodaj komentarz