Na tropach przeszłości

Na odkrywce Jóźwin, w rejonie zatoki wschodniej, pracują archeolodzy z Muzeum Okręgowego w Koninie. Prowadzą badania ratunkowe, które zwykle towarzyszą zajmowaniu przez kopalnię nowych terenów.

Dlaczego badania prowadzone są właśnie w tym miejscu wyjaśnia szefowa ekipy archeologów Katarzyna Schellner: Lokalizację stanowisk znaliśmy już wcześniej, były one rejestrowane w latach 1980 i 1990. Jednak od tego czasu bardzo dużo się tu zmieniło. Powierzchniowe badania weryfikacyjne pokazały, że teren jest bardzo mocno zniszczony, szczególnie w stronę drogi na Wilczyn, gdzie było mnóstwo nielegalnych piaśnic. Z kolei stanowiska neolityczne wzdłuż rynny kleczewskiej zostały uszkodzone przez porębę. Mieliśmy zewidencjonowanych ponad 20 stanowisk, a zaledwie cztery zostały przewidziane do dalszych badań sondażowych.
Ratunkowe badania archeologiczne konińskie muzeum prowadziło na odkrywkach już wcześniej. – Działaliśmy na początku lat 2000 na odkrywce Drzewce, na bardzo ciekawym cmentarzysku w Bilczewie. To pierwsze w Wielkopolsce cmentarzysko, gdzie mimo zmiany religii zachowało się to samo miejsce pochówku ze starszymi pogańskimi grobami ciałopalnymi i chrześcijańskimi szkieletowymi – mówi Krzysztof Gorczyca, kierownik Działu Archeologicznego konińskiego muzeum.
A jakie są zadania badawcze w Jóźwinie? Ochrona zabytków archeologicznych polega głównie na tym, że bada się to, co jest bezpośrednio zagrożone. Stanowisko w Jóźwinie ma w sumie kilka hektarów, ale większa część nie będzie zajęta przez odkrywkę, ekipa bada więc dostępną część dawnej osady.

Dłutko i szpile
Po wykonaniu badań sondażowych mieliśmy sporo materiału ceramicznego, szczególnie z epoki kamienia, neolitycznej kultury pucharów lejkowatych, kultury łużyckiej, z ciekawostek trafił się pojedynczy srebrny denar cesarza Nervy (I wiek n. e.). Jednak same nawarstwienia kulturowe zostały zniszczone. Wiemy na pewno, że w rejonie zatoki wschodniej było kilka osad. Na stanowisku w Gogolinie rejestrujemy głównie jamy zasobowe – takie dawne spiżarnie. Zachowały się ślady po słupach stanowiące ślady po ogrodzeniach sprzed 3 tysięcy lat. Na pewno znajdziemy ceramikę, ale może i ciekawsze przedmioty się trafią. Pomimo że stanowiska zostały mocno zniszczone odnaleźliśmy kilka cennych przedmiotów z brązu – informuje Katarzyna Schellner.
Wśród ostatnich nabytków najciekawiej prezentuje się bardzo ładnie zachowane dłuto z epoki brązu, sprzed 3 tysięcy lat. Krzysztof Gorczyca dodaje: Mamy też inne znaleziska z czasów kultury łużyckiej, które świadczą o zajęciach ówczesnej ludności. Na przykład o rolnictwie – znaleźliśmy dwa sierpy z brązu, co prawda wydają się niepozorne, lecz wówczas stanowiły dużą wartość. Pozostałością myślistwa są dwa grociki strzał, też z brązu. A poza tym stroje – dość pospolitych typów damskie szpile do spinania szat. W tej chwili nasze znaleziska są zielononiebieskawe, pokryte patyną, ale trzeba sobie wyobrazić, że kiedyś wszystko to się świeciło i wyglądało, jakby było ze złota. Brąz w tamtej epoce to była namiastka złota. Nie każde znalezisko to wielki przełom, ale cały czas zbieramy ziarenka i dzięki temu nasza wiedza rośnie.

Górnik archeologiem
Kopalnia użyczyła ekipie archeologów koparkę i kilku pracowników do pomocy, co znacznie przyspiesza prace i zmniejsza koszty.
Na stanowisko badawcze trafili pracownicy oddziału JG-1. Jeden z zespołów tworzą Krzysztof Łukaszewski i Przemysław Kupski oraz Leszek Kulczak, który na pytanie, czy spodziewał się, że będzie działał jako archeolog, odpowiedział: A skąd! Byliśmy trochę zaskoczeni tym, jak archeolodzy pracują. Nie jesteśmy tu pierwszy raz, poprzednio byliśmy dwa tygodnie temu, więc mamy już trochę doświadczenia. Oczywiście, nie jesteśmy przyuczeni do takiej pracy. Pani archeolog nam pokazała, jak delikatnie postępować, żeby niczego nie zniszczyć. Na razie nie trafiliśmy na żadne spektakularne znalezisko.
Instrukcja posługiwania się łopatą na sposób archeologiczny jest dość prosta. Trzeba delikatnie zdejmować 10-centymetrową warstwę ziemi. Jeśli w zdjętym materiale jest czarna próchnica, przegląda się ją bardzo uważnie, bo może zawierać drobne węgielki albo fragmenty ceramiki. Gdyby badany obiekt miał zarys grobu, wtedy należałoby ściągnąć cieńszą, zaledwie 2-centymetrową warstwę.

Pasjonaci historii
Archeologom pomagają także członkowie Wielkopolskiego Forum Eksploracyjno-Historycznego. – Wspieramy archeologów, jak możemy: szpadlem, wykrywaczem, elektroniką specjalną. Szukamy głównie metalu – mówi Marcin Kaźmierowski.
Znalezione artrefakty to zatem częściowo zasługa pomocników z WFEH. – Wykorzystujemy detektor i jeszcze dodatkowy sprzęt. W zasadzie szukamy na głębokości do 30 cm. Większość znalezisk to konserwy, druciki, przedmioty zdecydowanie współczesne. Jeden na 10 dołków jest interesujący – mówi Marek Stolarek.
Społeczni pomocnicy to prawdziwi pasjonaci historii. Jak przyznaje Marcin Kaźmierowski: Żeby się bawić w poszukiwania, trzeba trochę wiedzy historycznej mieć. Staramy się rozwijać, współpracujemy z archeologami i dzięki temu zyskujemy nową wiedzę. To, co znajdujemy, unaocznia nam historię. Wiemy, że 3 czy 4 tysiące lat temu, w czasie, gdy budowano piramidy, tereny najbliżej nas były już zasiedlone. Uczymy się o Egipcie, a nie uczymy się o Kleczewie i o czasach sprzed chrztu. A tu się naprawdę sporo działo.
Prace eksploratorów doceniają archeolodzy. – Jeśli skupiamy się na badaniu nawarstwień pod humusem, często nam umykają informacje, które są w humusie. Wtedy panowie z wykrywaczami pozwalają nam dużo tych informacji odratować. To bardzo cenna pomoc – podkreśla archeolog Eryk Schellner.

Plamy na ziemi
Przed zdjęciem humusu na badanym obszarze archeolodzy przeprowadzają sondaże, żeby określić zasięg osadnictwa. A potem identyfikują obiekty, które należy udokumentować.
Archeologów interesuje nie tyle szukanie zabytków, ile pozostałości osadnictwa z nimi związanego. – Jeśli znajdujemy ciekawy przedmiot, to bardzo chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego się tam znalazł. Czy jest tam palenisko, czy budynek, a może studnia. Studnie są ciekawymi obiektami, ponieważ w środku ludzie bardzo często gubili przedmioty, które dobrze się zachowały w wilgotnym środowisku – opowiada Eryk Schellner i dodaje: Za chwilę przebadamy kolejny pradziejowy obiekt. Musimy przeciąć go na pół, żeby zobaczyć, jaka jest jego miąższość, jak wyglądają nawarstwienia wypełniska, jakie są zabytki w środku. Jeżeli znajdziemy ceramikę, będziemy wiedzieli, że palenisko powstało np. w II wieku. I na tym zakończymy, jeśli nie stwierdzimy nawarstwień, które by nas zmuszały do kopania głębiej.
Pozostaje tylko drobna kwestia. Skąd wiadomo, że plamy na piasku to stare, a nie współczesne ślady? Odpowiedź archeologów jest krótka: Przecież to widać. A z bardziej szczegółowych wyjaśnień wynika, że gdyby ślady były współczesne, to granice jamy byłyby ostro odcięte, nierozmyte, a wypełnisko niejednorodne, lecz składające się z przemieszanych frakcji. Proste, ale żeby to ocenić na pierwszy rzut oka, trzeba doświadczenia liczonego latami.
Redakcja GG miała nadzieję zostać świadkiem ciekawego odkrycia, ale niestety, tego dnia odkopano tylko kilka jam z czasów bytności ludności kultury łużyckiej. Dla przeciętnego zjadacza chleba to zwykłe czarne plamy, jednak w oczach archeologów to elementy struktury osady – jamy do przechowywania żywności, paleniska, półziemianki czy też pozostałości płotów. Na podstawie miejsca ich występowania można próbować odtwarzać wygląd i wielkość przeciętnej zagrody, domniemywać o ilości i zajęciach ludności zamieszkującej te tereny w dawnych czasach.
Wszystkie znalezione eksponaty trafią do muzeum w Koninie. Prace na stanowisku w Jóźwinie będą prowadzone do czerwca.     eg

Na zdjęciach:
1 – Stanowisko archeologiczne w Jóźwinie
2 i 3 – Piękne i świetnie zachowane dłuto z epoki brązu oraz pozostałe znalezione zabytki.
4 i 5 – Górnicy z JG-1 w roli archeologów
6 – Pracami na stanowisku kieruje Katarzyna Schellner
7 – Stoją od lewej: Eryk Schellner, Katarzyna Schellner, Krzysztof Gorczyca, Leszek Kulczak, Krzysztof Łukaszewski i Przemysław Kupski
8, 9, 10 – Archeologom pomagają eksploratorzy z WFEH Maciej Kaźmierowski i Marek Stolarek
11 – Tu już wszystko widać
Fot. Piotr Ordan

Dodaj komentarz