Moda jest kobietą

Przed marcowym świętem, zamiast kwiatka dla Ewy, proponujemy sentymentalną podróż w fascynujący świat dawnej mody. Takie atrakcje zapewni wycieczka do Łodzi, gdzie można podziwiać wystawę Mody Polskiej.
Założona w 1958 roku Moda Polska działała z ogromnym rozmachem, wypuszczała po sześć kolekcji rocznie, które w latach 80. składały się nawet z 500 modeli. Miała trzy zakłady produkcyjne, zatrudniała krawców, konstruktorów i technologów, a projektantów wysyłała po najnowsze trendy do Paryża. Co prawda, z jej oferty korzystali nieliczni (zaledwie 2 % społeczeństwa), ale przecież sławne domy mody nie mają wielu odbiorców.

Markę Mody Polskiej wypracowali wspólnie: Jadwiga Grabowska, legendarna kierowniczka artystyczna firmy, kobieta emanująca energią, uporem i charyzmą, oraz Jerzy Antkowiak, dyrektor do spraw wzornictwa i czołowy projektant. I to właśnie on uratował dorobek przedsiębiorstwa.
Kiedy w 1998 Moda Polska zamykała działalność, Jerzy Antkowiak odkupił od syndyka jej kolekcje i przechowywał je w piwnicy przez 20 lat. W ten sposób przetrwało blisko 1000 kreacji, każda z historią. Twórcy wystawy przytaczają jedną z nich: jesienią 1968 roku Jerzy Antkowiak ubrał modelkę w przezroczystą bluzkę bez stanika i puścił ją na wybieg w takt IX symfonii Beethovena. Prasa o gołym biuście ledwo napomknęła, bo skupiła się na kolorze. „To był piękny, wspaniały, elegancki… pogrzeb. Modele śliczne, nie wiedzieć czemu wykonane niemal wszystkie w kolorze czarnym” – dziwiła się jedna z dziennikarek.

Antkowiak znany jest ze zamiłowania do czerni, ale modele na wystawie skrzą się wieloma kolorami. Poza kolekcją strojów ekspozycja pokazuje modę od kuchni – archiwalne szkice i zdjęcia, dokumentujące rozwój umiejętności polskich projektantów. Jest też trochę ciekawostek: słynne tremo Jadwigi Grabowskiej, sukienka ze wstążek krakowskich – hit lat 50., suknia „Greczynka” o ciekawej historii czy czarna pantera Lalique’a, zdobyta przez Antkowiaka.

Najlepszą zachętą do obejrzenia wystawy są słowa samego projektanta. Jerzy Antkowiak spytany o wrażenia, jakie po latach robią dawne modele, powiedział: Myślę, że to wszystko jest cholernie modne. Tak modne, że gdybym był facetem z forsą i z butikiem na dokładkę, to taką modę, czasami lekko zwariowaną, lubiłbym polecać moim klientkom.

Wystawa jest czynna do 17 marca. Można na nią zabrać także panów, bowiem została zorganizowana w Centralnym Muzeum Włókiennictwa, które z pewnością zainteresuje męską część wycieczki.

Muzeum mieści się w Białej Fabryce Ludwika Geyera. Ten pochodzący z Saksonii fabrykant wybudował swój zakład w latach 1835-39. Klasycystyczny obiekt został, nietypowo jak na tamte czasy, otynkowany i pomalowany na biało, stąd potoczna nazwa fabryki.
W trzypiętrowym budynku przędzalni bawełny w 1839 roku uruchomiono pierwszą w Łodzi (i na ziemiach Królestwa Polskiego) maszynę parową o mocy 60 KM. Tam także zadymił pierwszy łódzki komin fabryczny, rozpoczynając dynamiczny rozwój miejscowego przemysłu.
Mimo rozbudowy zakładów, w połowie XIX wieku ich właściciel zaczął popadać w tarapaty. Kilka nietrafionych inwestycji i wojna secesyjna w Stanach Zjednoczonych, która wstrzymała import bawełny, doprowadziły Geyera na skraj bankructwa. Jednak w pamięci łodzian pozostaje on pierwszym z wielkich fabrykantów.
Ekspozycja Centralnego Muzeum Włókiennictwa prezentuje wszystkie etapy produkcji tkanin – od surowców poprzez maszyny (wspaniałe przykłady piękna, ergonomii i dbałości o szczegóły) oraz stanowiska pracy po najróżniejsze wyroby. Ciekawe są także wnętrza zabudowań dawnego zakładu. A zatem – zapraszamy do Łodzi.    eg, po

Fot. Piotr Ordan

1, 2 – Biała Fabryka
3 – 9 – Wystawa Mody Polskiej
10 – Ciekawy i funkcjonalny kufer podróżny
11 – Słynne lustro z gabinetu Jadwigi Grabowskiej, w którym przeglądały się kolejne pokolenia modelek
12 – 21 – Ekspozycja Muzeum Włókiennictwa
22 i 23 – Model krosna czółenkowego, wykonany w 1912 roku przez łódzkich fabrykantów w prezencie dla następcy tronu, carewicza Aleksego

Dodaj komentarz