Gdzie są niegdysiejsze śniegi?

Zimę mamy wyjątkowo łagodną. Za to dziesięć lat temu…
Mróz, śnieg i zawieje – żadna z zimowych atrakcji nas w tym roku nie ominęła. Kopalnia pod śniegiem prezentuje się pięknie, ale zimowe uroki oznaczają też zimowe kłopoty. W styczniu warunki były szczególnie uciążliwe; średnia temperatura tego miesiąca była najniższa od 24 lat. Do tego obficie padał śnieg – zanotował „Głos Górnika” na początku 2010 roku.
Dalej możemy przeczytać, że pracownicy kopalni nieźle poradzili sobie z trudnymi warunkami, wszystkie służby działały prawidłowo, a to dzięki planowi zabezpieczenia zimowego, opracowywanemu co roku z dużym wyprzedzeniem.

Niskie temperatury dały się we znaki pracownikom odkrywek. W czasie największych mrozów były kłopoty z nadkładem, obmarzły krążniki, bębny napędowe, skrobaki na przenośnikach. Na odkrywce Drzewce trzeba było zatrzymać ciąg nadkładowy. Mocno utrudnione było przesuwanie przenośników taśmowych, ponieważ pękały szyny. Przesuwanie przenośnika trwało dwa razy dłużej niż zwykle. Ale przez cały czas węgiel ze wszystkich odkrywek odstawiano zgodnie z planem. Mimo trudnych warunków trwał również transport maszyn z odkrywki Kazimierz do docelowego miejsca we wkopie odkrywki Jóźwin.

Podczas tęgich mrozów przydało się paliwo arktyczne, stosowane w kopalni od listopada do marca, które wytrzymuje temperatury do -36 stopni. Stacje paliw dyżurowały przez całą dobę, podobnie magazyny z częściami zapasowymi do maszyn podstawowych i sprzętu pomocniczego.

Dużo dodatkowej pracy mieli kolejarze, bo przy temperaturze poniżej -15 stopni ogrzewanie wagonów nie wystarcza, by uchronić węgiel przed zamarzaniem. Szczególnie narażona jest górna odkryta część wagonu, gdzie tworzą się tzw. stropy. Dlatego przy rozładunku na estakadzie nr 11 Elektrowni Pątnów zastosowano dodatkowe urządzenie wspomagające, a w innych miejscach zmarzlinę odkuwano ręcznie. Była to bardzo trudna i niebezpieczna praca, wykonywana na wysokości.
Kolejarze musieli poradzić sobie także z nadmiarem śniegu na torach i rozjazdach. Rozjazdy odśnieżali ręcznie, za pomocą miotełki i skrobaczki (pomagało też elektryczne ogrzewanie rozjazdów topiące śnieg), a szlaki i tory stacyjne z wykorzystaniem pługu zabudowanego na lokomotywie SM 48, zwanej popularnie Tamara.

Dobrze radził sobie również transport, choć dysponował dość wysłużonym taborem. W październiku i listopadzie przeprowadzono zimową obsługę pojazdów i to zaprocentowało. W czasie mrozów kierowcy pracowali na trzy zmiany, samochody wyposażono w pługi i piaskarki. Zgodnie ze schematem zimowego utrzymania dróg pracownicy Wydziału Transportu odśnieżali i posypywali piaskiem drogi publiczne, natomiast zadanie odśnieżania dróg dojazdowych i placów na terenie kopalni dzielili z Wydziałem Wiertniczo-Inżynieryjnym. Na poziomie zero trzeba było odśnieżać 70-80 km dróg, w czasie ataku zimy drugie tyle, łącznie z drogami w przyległych gminach, żeby ludzie mogli dojechać do pracy.

Pierwszy miesiąc 2010 roku był zatem trudnym sprawdzianem dla wielu pracowników kopalni; jednak zaliczonym na ocenę pozytywną.       eg

Fot. Piotr Ordan
1 i 2 –  Zimowa sceneria odkrywki Jóźwin
3 i 4 –  Koparka Rs 560 i przenośnik taśmowy na odkrywce Drzewce
5 –  Przymarznięty węgiel w wagonie
6 –  Mechaniczne wspomaganie rozładunku węgla na estakadzie
7 –  Lokomotywa spalinowa TEM-2 z pługiem do usuwania śniegu ze szlaków kolejowych
9 –  Odśnieżone drogi na pochylni odkrywki Drzewce
10 –  Pług TI w akcji
12 – Pracownicy działu AG odśnieżają otoczenie biurowca w Kleczewie
14 – Odśnieżona droga dojazdowa do odkrywki Drzewce

Dodaj komentarz