Elektrownia szczytowo-pompowa na terenie Elektrowni Turów, należącej do PGE? Taki jest postulat Krajowej Izby Klastrów Energii. Mogłaby kosztować 20 mld zł i wspomóc rozwój całego regionu. Co na to PGE, największa firma energetyczna w kraju kontrolowana przez państwo?
„W PGE GiEK powołano zespół, który pracuje nad programem sprawiedliwej transformacji regionu turoszowskiego. Rozważane są różne scenariusze, między innymi związane z OZE oraz magazynowaniem energii. Wśród pomysłów jest również projekt elektrowni szczytowych. Do tej pory jednak nie analizowaliśmy szczegółowo takiego projektu w ramach Kompleksu Turów” — tak brzmi odpowiedź przesłana nam przez PGE.

PGE tworzy program transformacji, bo taki plan się Polsce opłaci. Nasz kraj jest ostatnim w Unii Europejskiej, który nie zadeklarował osiągnięcia neutralności emisyjnej do 2050 r., a bez takiej deklaracji dostaniemy tylko część ze strumienia miliardów, które Unia chce przeznaczyć na rozruszanie gospodarek po pandemii. Oficjalnie jednak Turów kontynuuje rozwój, opierając się na węglu brunatnym. Na finiszu jest budowa nowego bloku wytwórczego, gotowego w 97,5 proc., ale opóźnionego.
„Terminowej realizacji budowy bloku w Turowie zagroziły problemy wynikające z epidemii koronawirusa, głównie ze względu na brak możliwości przemieszczania się specjalistów po zamknięciu granic. Po otwarciu granic prace rozruchowe zostały wznowione i są kontynuowane” — tłumaczy PGE.
Pracę nowego bloku w Turowie przewiduje się do czasu wygaśnięcia koncesji na wydobycie węgla, czyli do 2044 r. Jednocześnie PGE podaje, że stara się o uzyskanie koncesji pozwalającej zapewnić dostawy surowca na kolejne 25 lat, czyli do momentu wyczerpania złoża i zakończenia eksploatacji turoszowskiej elektrowni.

Puls Biznesu, 7 października 2020

 

Dodaj komentarz