Przez Szwajcarię do Wyszyny

Uff jak gorąco, można było powiedzieć na starcie rajdu przy klasztorze franciszkanów. Jedenastu przybyłych rowerzystów nie przestraszyła temperatura 29 stopni i prognoza ulewnych deszczów. Rzeczywiście jazda rowerem była bardzo przyjemna, lekki wiaterek sprawiał, że nie odczuwało się upału.
Pierwszy etap rajdu prowadził do Lipin, gdzie w przydrożnym zajeździe „zatankowaliśmy” przed jazdą leśnymi duktami po pagórkach złotogórskich. W niektórych miejscach trzeba było pchać rower po piaszczystym podłożu, ale nikt nie narzekał. Przejazd pod autostradą, który nazwaliśmy punktem celnym Szwajcarii, i wjazd do tej miejscowości dostarczył wielu emocji, a dalsza trasa wzdłuż Autostrady Wolności dała nam możliwość ścigania się z pędzącymi samochodami.
Wyszyna powstała na wyższynie (stad nazwa) otoczonej bagnami i rozlewiskami ok. 1392 r. Dziś jest rozległą wioską. Miejscowy kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zbudowany został w 1728 r. na planie regularnego szesnastoboku, zbliżonego do koła. Ufundował go Rafał Gurowski, kasztelan przemęcki. Do obecnej drewnianej budowli przylegają sześcioboczne przybudówki: kaplica, zakrystia i kruchta. Bardzo ciekawą konstrukcję stanowi dach w formie dwóch dzwonów nałożonych na siebie z sygnaturką na szczycie. Wnętrze z rzeźbami na stropie wsparte na ośmiu kolumnach ma wystrój rokokowy, na uwagę zasługuje obraz Bogarodzicy Czuwającej nad Dzieciątkiem podarowany parafii przez Rafała Gurowskiego, pochodzący z kaplicy zamkowej.
W pobliżu kościoła nad rozlewiskami rzeki Topiec wznoszą się ruiny renesansowego zamku. Zbudowany został na pocz. II połowy XVI wieku przez Grodzickich, od XVIII wieku był w posiadaniu Gurowskich. W czasie konfederacji barskiej, kiedy w zamku bronili się konfederaci, wojska rosyjskie wysadziły w powietrze prawe skrzydło. W XIX wieku zamek popadł w ruinę, dziś pozostała tylko jedna baszta. Właśnie pod tą basztą zrobiliśmy popas, by po odpoczynku wyruszyć w drogę powrotną.
Trasa, biegnąca początkowo pod górę, dalej już tylko z górki cały czas asfaltem, przywiodła nas do mety na konińskich bulwarach. Opracował ją i poprowadził gwarek Marek Bryl. Rajd do Wyszyny, wbrew początkowym obawom, udał się znakomicie. Mimo pokonania 38 km wszyscy uczestnicy byli bardzo zadowoleni.

Tekst i zdjęcia Piotr Ordan
Towarzystwo Turystyczne „Gwarek”

Dodaj komentarz