Jóźwin na ostatnim etapie

Odkrywka Jóźwin, najbardziej zasłużona dla konińskiej kopalni, z największym dorobkiem i najdłuższą historią, właśnie zakończyła zbieranie nadkładu na frontach. Ostatni raz wszystkie ciągi na tablicy dyspozytorskiej paliły się na zielono 14 czerwca na pierwszej zmianie.

Potem stopniowo zamykano eksploatację nadkładu na kolejnych piętrach: 14 czerwca na pierwszej półce, 17 czerwca na drugiej, 29 czerwca na trzecim poziomie, a w nocy z 11 na 12 lipca na czwartym. Maszyny ciągu nadkładowego czekają teraz na wyjazd na place postojowe, wyjątek stanowi koparka SRs 1800/1, która profiluje pochylnię wyjazdową oraz zwałowarka A2RsB 8800/2.

Koniec zbierania nadkładu to jeden z etapów zamykania odkrywki. Pracownicy Jóźwina mają tego świadomość, nic zatem dziwnego, że są dalecy od entuzjazmu, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że wraz z wyczerpywaniem złoża wygaszanie odkrywki jest nieuchronne.

1 – Dyspozytornia, 14 czerwca 2022

Hiszpanek żal
– Najbardziej żal mi hiszpanek – przyznaje mgr inż. Tomasz Lewandowski, zastępca kierownika robót górniczych odkrywki – Jestem emocjonalnie związany z tymi maszynami, bo byłem przy nich od początku, od czasu, kiedy przyjechały w częściach z Galicji. Tak się złożyło, że kierownikiem montażu był mój teść, więc rodzinnie czujemy się związani z tymi koparkami. Pamiętam moment zjazdu na odkrywkę i urabianie pierwszych metrów, byłem świadkiem, jak to się działo, wszyscy wspólnie to przeżywaliśmy.
Hiszpanki sprawdziły się i faktycznie wiele metrów wykopały. Pomijając wszystkie aspekty techniczne, te maszyny są zgrabne, w porównaniu z innymi mają bardzo elegancie sylwetki. Chociaż pod względem technologii urabiania nie są niezawodne. Jeżeli front był prosty, zabiór równy, szeroki, to potrafiły zrobić sporo metrów, ale wykonywanie manewrów, okopywanie czy przejazdy powodowały komplikacje. Hiszpanki są bardzo duże, nie mają takich możliwości technicznych, jak mniejsze SRs-y, które są bardziej mobilne.
Pokładaliśmy w nich duże nadzieje, czy je spełniły, trudno powiedzieć. Myślę, że gdyby ruszyło Ościsłowo, to na pewno byłyby bardziej potrzebne. Ale zebraliśmy doświadczenie, zarówno ekipa montująca te maszyny, jak i oddział mechaniczny, elektryczny i automatyczny. Nie obyło się bez niespodzianek czy awarii, ale teraz doszliśmy do takiej wprawy, szczególnie mechanicy, bo oni najwięcej kłopotu z nimi mieli, że jak się coś psuło, to od razu wiedzieli, co w trawie piszczy i potrafili to błyskawicznie naprawić. Teraz, kiedy widzimy, że to już końcówka i maszyny będą pocięte na żyletki, to serce się kroi. Ale niestety, taka jest kolej rzeczy. Napawamy się jeszcze ich widokiem, ale żal, że to się tak kończy. Nastroje pewnie byłyby inne, gdyby przed nami była jakaś perspektywa – zmienimy odkrywkę, znajdziemy gdzie indziej pracę, a tak widać, że przyszłość niepewna, mówiąc krótko.

4 – Tomasz Lewandowski
5 i 6 – Carmen i jej obsługa we wrześniu 2010 roku. Pierwszy z lewej Tomasz Lewandowski, pierwszy z prawej Marcin Skowroński

Hiszpanka hiszpance nierówna
Doświadczonym pracownikiem jest także przodowy koparki SRs 1800/1 Marcin Skowroński, z którym rozmawialiśmy w ostatnim dniu pracy przed emeryturą:
Na tej koparce pracowałem od początku, odkąd we wrześniu 2010 roku była oddana do dziś. To najlepsza koparka, jaka mogła być. Lepszej nie ma. Jest bardziej technologicznie rozwinięta niż starsze koparki. Ta maszyna jest przejrzysta, czytelna, duża, dlatego warunki socjalne też są dużo lepsze, kabiny nowsze, przestronne. Oczywiście, czuło się wstrząsy i hałas, to są rzeczy nieuniknione. No i warunki zimowe. Kiedy przychodzi błoto, jest ciężko. Teraz latem mamy luksus, ale podczas jesiennych opadów wszystko było w błocie unorane.
To koniec pracy koparki i mojej też. Ale już tęsknię za tymi widokami, dlatego przenoszę się w Bieszczady.

Sztygar oddziałowy JG-1 inż. Marek Zieliński również dobrze ocenia jedynkę: Nie mam zastrzeżeń do tej maszyny. Pracowała wydajnie, bezawaryjnie, co wynikało z troski obsługi i wszystkich służb, które z nami współpracują i o nią dbają. Naprawdę swoją robotę zrobiła. Można żartobliwie powiedzieć, że gdyby nie ona, może mielibyśmy dłuższy okres eksploatacji, bo każde zwiększenie wydajności prowadzi do szybszego zdejmowania nadkładu i sprawia, że eksploatacja kończy się wcześniej.

Zatem Carmen się sprawdziła, natomiast Dolores, wchodząca w skład pierwszego KTZ, sprawiała kłopoty. Okazała się maszyną awaryjną, szczególnie podatna na uszkodzenia była przekładnia główna typu Lohmann. To bardzo specyficzny układ, składający się jakby z dwóch przekładni. Wszystkie elementy tego skomplikowanej układanki muszą być idealnie zgrane. Być może dlatego przekładnia często zawodziła.
W ciągu pół roku dwójka miała cztery awarie, zastępował ją wtedy SRs 1200/1. Dolores zepsuła się nawet kilka dni przed zakończeniem urabiania, została naprawiona w przedostatnim dniu pracy, popracowała dzień i poszła w odstawkę – mówi inż. Grzegorz Witkowski, szef odkrywki.

7 – Marcin Skowroński
8 – Pierwszy z prawej Marek Zieliński
9 – Dolores kopie ostatnie metry

Ostatnie metry
Końcowy akcent przy zbieraniu nadkładu postawiła koparka ERs 710/2, pracująca na czwartej półce przy odkrywaniu węgla. Nad ranem 12 lipca, o godz. 4:48 zdjęła ostatnie metry skały płonnej na froncie odkrywki Jóźwin.

Tomasz Budziak pracuje w kopalni od 30 lat, na koparce ERs 710/2 od 25 lat, a od dziesięciu jako jej przodowy. – Trochę się tu przeżyło. Wszystko pamiętam – przejścia na nową odkrywkę, jak zaczynaliśmy Jóźwin II B w 2003 roku, transporty, przebudowy, łączenie oddziałów, kolejnych szefów, a zwłaszcza sztygarów – wspomina.

Niemal równie długi staż ma zastępca przodowego Janusz Stempowski: Jestem na tej maszynie od 1994 roku, wcześniej zdobyłem uprawnienia operatora urządzeń za i wyładowczych, więc przychodząc tu już wiele potrafiłem, z mety dołączyłem do starszych kolegów. Oni już odeszli, wspomnienie o nich mam sympatyczne.
Czy koparka zmieniła się przez te lata? – Co roku przechodziła remont, żeby mogła przez cały czas być eksploatowana i do dziś daje sobie radę. To jest bardzo praktyczna maszyna, uniwersalna, przystosowana do kopania węgla nadsię i posiębiernie. I czysta, bo mając taki długi wysięgnik można samemu zrobić porządek, nie potrzebujemy sprzętu technologicznego, spycharek, zostawiamy równy teren.

Obsługa maszyny jest w zasadzie czteroosobowa, ale w ostatnim czasie na zmianie zostało tylko dwóch pracowników. – To minimalne obłożenie, które powinno być tylko w wyjątkowych sytuacjach. We dwójkę jest ciężko, bo trzeba i na klapie wszystko ustawiać i na dół schodzić, i przewód poprawiać. Przodowy ma o wiele więcej pracy, musi być wszędzie i wszystkiego dopilnować. We trójkę jest sprawniej, bo każdy ma swój odcinek pracy – zauważa Janusz Stempowski.

Obaj panowie wkrótce odchodzą na emeryturę. Jak sami mówią: Jesteśmy szczęśliwi, że dotrwaliśmy do emerytury. Mamy ten komfort psychiczny, że wyrobiliśmy potrzebne lata. Gorzej mają koledzy, którym dwóch-trzech lat brakuje.

10 – Tomasz Budziak i Janusz Stempowski

Jeszcze tylko grobla
Zakończeniem ciągu KTZ jest zwałowarka. Na Jóźwinie były w sumie cztery, teraz na ruchu została jedna. Przed ostatnią działającą zwałowarką A2RsB 8800/2 jeszcze trochę pracy. Jak wyjaśnia przodowy Tomasz Wróbel: Mamy do zrobienia jeszcze jedno zadanie – dokończyć sypanie grobli do rzędnej 98, potem będzie koniec. Tak wiążemy, żeby starczyło gleby na całość. Maszyna sprawuje się dobrze. Bo jak się dba, tak się ma. Każdy kombinuje, żeby zwałowarka chodziła, wiadomo, ruch jest najważniejszy i metry są zdejmowane.

Tomasz Wróbel pracuje na zwałowarce dwójce od lat: Miałem mały epizod na innej maszynie, kilka miesięcy byłem na koparce 1200, ale przeszedłem na zwałowarkę i tak zeszło dwadzieścia parę lat. Może zdążę załapać się na emeryturę, pracowałem na Kazimierzu, kiedy jeszcze nie zakończył eksploatacji, potem przeszedłem na Jóźwin, z maszyny na maszynę można powiedzieć.
Każdemu smutno, że praca się kończy. Jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że mam wypracowane lata, bezpośrednio mnie to nie dotyczy. Ale młodzi, może nie wiekiem, ale stażowo, są w rozterce. Bo nie wiadomo, co będzie. Zmiana miała przyjść, ale nie widać tego, tej całej restrukturyzacji.

13 – 15 Jóźwińskie zwałowarki

Okiem dyspozytora
Zaczęliśmy od dyspozytorni i tam zakończymy. Akurat na dyżurze jest Piotr Żyża, pracujący w centrum dowodzenia od 2013 roku: Jesteśmy teraz z kolegą ze zmiany B najstarsi. Kiedyś było dwóch dyspozytorów na zmianie. Po jednej stronie siedział Jóźwin, miał radio wywoławcze 10, po drugiej Kazimierz, wywoławcze 30. Tablica synoptyczna była pełniejsza, pracowało sporo maszyn. Teraz został tylko Jóźwin i to okrojony.
Czy dyspozytor ma poczucie mocy sprawczej? – Na pewno. I czuje dużą odpowiedzialność za ludzi, sprzęt i wszystko, co się dzieje. Sprzęt waży tony, dla jego uruchomienia potrzebna jest ogromna siła i energia, dlatego musimy działać odpowiedzialnie, zawsze weryfikujemy źródło informacji, upewniamy się u sztygara prowadzącego zmianę, że możemy ruszać albo zatrzymać – mówi Piotr Żyża.

Do obserwowania odkrywki i jej otoczenia, np. placu z ŁZKS, służą monitory, które przekazują obraz z kamer o całkiem niezłej rozdzielczości. Do bezpośredniego kontaktu z dozorem i pracownikami dyspozytor ma kilka telefonów.
Złośliwość przedmiotów martwych sprawia, że potrafią dzwonić wszystkie naraz: służbowa komórka, telefon z elektrowni, ktoś zgłasza na radio. Kiedy tu przyszedłem, przez miesiąc się wdrażałem, by sprawnie ogarnąć wszystkie monitory i pulpit. A teraz robi się to automatycznie, wiem od razu, gdzie dzwonić, z kim rozmawiać. Informacje przekazujemy wszystkim zainteresowanym służbom i osobom dozoru zmiany, ruchu, odkrywki. Oczywiście, teraz jest o wiele spokojniej – przyznaje Piotr Żyża, który ma nadzieję dopracować do końca roku.

16 – Dyspozytor Piotr Żyża

Na podsumowanie przyjdzie czas?
Wszyscy wiemy, że prędzej czy później kończy się czas eksploatacji złoża – uważa Marek Zieliński, sztygar oddziałowy JG-1 – Nasz park maszynowy jest ogromny, ale ponieważ odchodzimy od energii pozyskiwanej z węgla brunatnego, nie wiem, na co te maszyny mogłyby być przeznaczone. Ich los też dobiega końca tak, jak odkrywki. Chociaż żal wszystkiego.
Na pewno nasza działalność sprawiła, że energia wyprodukowana z węgla zasiliła sieć energetyczną, a w konsekwencji nas odbiorów. Ale nie ma nic wiecznego, musimy się z tym pogodzić. Na podsumowanie przyjdzie czas, a najlepszą okazją do podsumowań są imprezy okolicznościowe. Wtedy można podyskutować, powspominać, także te trudne chwile, ciężkie sytuacje, które też się zdarzały. Pracowałem na czterech odkrywkach, warunki na każdej były inne, każda czegoś mnie nauczyła, wzbogacając moje doświadczenie zawodowe.

Odkrywka Jóźwin ma przed sobą jeszcze kilka zadań: zakończenie wydobycia węgla, likwidacja ciągów i rekultywacja terenu. I w ten sposób historia największej odkrywki dobiegnie końca.   eg

Serdeczne podziękowania za trud włożony w działania związane z utrzymaniem ruchu, prowadzeniem przebudów, napraw i remontów,

lata ciężkiej, górniczej pracy, za miłą, rodzinną atmosferę i wzorową współpracę

oraz życzenia bezproblemowego i bezpiecznego zakończenia działalności na odkrywce Jóźwin

wszystkim pracownikom pionu górniczego i służb pomocniczych

 składają kierownik robót górniczych odkrywki Jóźwin inż. Grzegorz Witkowski

i jego zastępca mgr inż. Tomasz Lewandowski

19 – Grzegorz Witkowski, kierownik robót górniczych odkrywki Jóźwin i jego zastępca Tomasz Lewandowski

Fot. Piotr Ordan, Dagmara Frydrychowicz, Grzegorz Witkowski, Tomasz Lewandowski, Elżbieta Dwornik

 

Dodaj komentarz