Historia żeglarstwa konińskiego (2)

Część druga
Będąc uczniem Technikum Górniczego, działając także w harcerstwie konińskim, razem z moim bratem Józkiem i kolegą Andrzejem Zadrzyńskim włączyliśmy się w zorganizowanie Pierwszej Harcerskiej Drużyny Wodnej w Koninie. Szefem  był pracownik  Komendy Miejskiej MO Henryk Domagała, a pomagał  mu  Józef  Domański.   Na   bazie  uczniów   Szkoły  Górniczej  i Liceum Medycznego  powstała  I Harcerska Drużyna Wodna. Komendantem Hufca Miasta Konina był w tym czasie hm. Krzysztof Lamprycht, a Komendantem Chorągwi hm. Maria Serafin.

Wszyscy brali udział w szkoleniu żeglarskim, dużo czasu musieliśmy poświęcić na wyremontowanie sprzętu pływającego, który częściowo otrzymaliśmy od klubów kopalni i elektrowni. Harcerze dysponowali drewnianą szalupą ratunkową, taką samą jak „Elabor” elektrowni, która nazywała się „Bajbus”. Posiadali także „Omegę”, „Horneta”, trzy „Cadety” i łódź wiosłową „Dajhol”. W ośrodku harcerskim w Mikorzynie przy brzegu zacumowana była barka, którą nazywaliśmy „Szczupak”, to była nasza baza noclegowa. Wymagała jednak dużego remontu, na co nie było stać komendy hufca. Ta barka stoi do dzisiaj w trzcinach pomiędzy byłym ośrodkiem Elektrowni Adamów a ośrodkiem Elektrowni Konin. Ostatnio została wyremontowana przez nowego właściciela i służy jako domek letniskowy.

Część żeglarzy z drużyny wodnej była także członkami Klubu Żeglarskiego Kopalni „Konin”, dlatego pewne działania były wspólne, a sprzęt harcerski często przycumowany w Pątnowie. ZHP posiadało dużą ilość jachtów pełnomorskich z „Zawiszą Czarnym” na czele i członkowie drużyn wodnych mieli możliwości pływania na tych jednostkach. I tak trójka młodych ludzi z Konina, dwóch chłopców i dziewczyna, wzięła udział w rejsie „Zawiszą Czarnym”. Jednym z tej trójki był późniejszy nasz kolega klubowy Grzegorz Nowak Drugi. Ja w 1975 roku też popłynąłem na rejs morski z Gdyni do Szczecina na jachcie s/y Watra, ale po wyjściu z Kołobrzegu zerwał się sztorm i tylko na foku sztormowym, zalewani potężnymi falami wróciliśmy do Gdyni. Andrzej Zadrzyński na s/y Mas odbył rejs z Gdyni do Ustki w 1977 roku.

Po rejsie stwierdziłem, że żeglarstwo morskie nie dla mnie, dobrze czułem się tylko w portach. Później śmiali się ze mnie, że już jak widzę worek żeglarski, to mam odruchy wymiotne. Na tym rejsie pewnego dnia gotowałem w porcie obiad, w morzu nie byłem w stanie gotować, usnąłem, płomień zgasł, a gaz się ulatniał. Po obudzeniu zerwałem się i szybko chciałem dokończyć gotowanie, zapaliłem zapałkę, był wielki huk, opalone brwi i włosy, garnki na podłodze i pełno strachu. Dobrze, że zejściówka była uchylona i podmuch miał gdzie wylecieć.

W kopalnianym klubie, jako jeden z niewielu miałem stopień sternika jachtowego i dlatego zaangażowałem się w szkolenie na stopnie żeglarza i sternika jachtowego. Razem z Andrzejem Pietrzykiem, Zbyszkiem Okońskim, Kazimierzem Sochackim i Poldkiem Gołdą prowadziliśmy zajęcia teoretyczne i praktyczne, a później wraz z przedstawicielem Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego przeprowadzaliśmy egzaminy. Muszę się pochwalić, że jako młody dwudziestoparoletni żeglarz szkoliłem i egzaminowałem na stopień sternika jachtowego późniejszych znakomitych żeglarzy i działaczy, takich jak: Włodzimierz Bozacki, Adam Trzos, Bronisław Kamiński, Leszek Zrąbkowski, Andrzej Mrówczyński, Maciek Bozacki, Zdzisław Dudek, Andrzej Kuberski, Bartek Kozaczewski i wielu, wielu innych. Gdy powstał KnOZŻ przedstawiciel POZŻ już nie brał udziału w egzaminach.

Tomasz Piasecki

Na zdjęciach
Fot. 1 i 2 – Pierwsza Harcerska Drużyna Wodna
Fot. 3 – Tomasz Piasecki jako instruktor harcerski, z prawej Andrzej Zadrzyński
Fot. 4 – Młodzi adepci żeglarstwa
Fot. 5 – Harcerska szalupa ratunkowa „Bajbus”
Fot. 8 – Na morzu
Fot. 9 – Z lewej Kazimierz Sochacki, obok Włodzimierz Bozacki
Fot. archiwum

Dodaj komentarz