Pamiętny piątek

To był mroźny piątek 24 lutego 1984. Początkowo nic nie zapowiadało sensacji, odkrywka Jóźwin pracowała jak co dzień. W pewnej chwili koparka SRs 1200, zbierająca nadkład na pierwszym tarasie północnej ściany wyrobiska, na głębokości około 13 metrów natrafiła na coś zaskakującego. Obsługa koparki, przodowy Grzegorz Nowak i operator Kazimierz Kordylasiński, zatrzymali maszynę. Zdumieni zobaczyli wystające ze skarpy potężne kości nieznanego zwierzęcia.

Oczywiście zawiadomili przełożonych. Bronisław Włodarczyk, ówczesny kierownik robót górniczych odkrywki, niezwłocznie przekazał informację o znalezisku konińskiemu muzeum. Na miejsce przyjechali archeolodzy Krzysztof Gorczyca i Mirosław Ciesielski. Po wstępnych oględzinach okazało się, że zalegające w skarpie kości należą do trąbowca, przypuszczano więc, że jest to ogromny mamut. Takie twierdzenie wydawało się poprawne, bo słonie leśne są dużo mniej znane niż mamuty.

Wydobycie znaleziska przebiegło bardzo sprawnie, archeolodzy przy pomocy górników odkopali cały szkielet i przenieśli go z dala od wyrobiska. Trzeba było się spieszyć, ze względu na mróz – tego dnia było minus 10 stopni. Przy takiej temperaturze kości wyjęte z bardzo mokrej gleby były niezwykle delikatne, a archeolodzy nie dysponowali żadnymi środkami, żeby je szybko zabezpieczyć. Dlatego nie udało się uratować ciosów zwierzęcia, które pół godziny po wydobyciu się rozpadły.

W sobotę po południu prace wydobywcze zakończono. Kości zostały skatalogowane, spakowane i przewiezione do muzeum. Tam pieczołowicie złożono je w piwnicach zamku.

Fot. M. Ciesielski

Dodaj komentarz