Bieszczadzkimi wertepami

Po siedmiu latach gwarkowicze wracają w Bieszczady. Tym razem bazę wypadową na bieszczadzkie szlaki wybieramy w „Hotelu Górskim” w Ustrzykach Górnych. Hotel nie powala warunkami, ale miła obsługa i niezłe jedzonko rekompensuje stan zużycia obiektu. Niestety, dla grupy 50-ciu osób nie ma innej możliwości zakwaterowania w bezpośredniej bliskości szlaków. Hotel w Mucznem, który był naszą bazą, przeszedł gruntowny remont i wkrótce wznowi działalność, na zdjęciu można zobaczyć, jak radykalnie został przebudowany.

Pierwszego dnia pobytu idziemy z Ustrzyk Górnych szlakiem na Wielką Rawkę (1304 m) i Krzemieniec (1221 m), gdzie zbiegają się granice Polski, Słowacji i Ukrainy. Dalej przez Małą Rawkę (1272 m) schodzimy do Bacówki, serwowane tu zupy, szczególnie zupa chmielowa, smakują wybornie, Jolka zaprzyjaźnia się z „bacą kocurem”. Wierchem i Przełęczą Wyżniańską wzdłuż potoku Bystry wracamy do hotelu.

Drugi dzień to wyprawa jednej grupy z Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch i drugiej z Wołosatego przez Hudów Wierszek na Tarnicę, najwyższy szczyt bieszczadzki (1346 m), skąd obie grupy przez Przełęcz Goprowską (1160 m), Bukowym Berdem (1201m) i ścieżką przyrodniczą „Goździk kartuzek” schodzą do Mucznego. Tam w karczmie czeka trzecia grupa, która zwiedzała skansen smolarzy i zagrodę żubrów, a także wyremontowany hotel.

Trzeci dzień wita nas deszczem. Mamy zaplanowaną Małą Pętlę, w Cisnej zaliczamy „Siekierezadę”, która z kultowej knajpy przekształciła się w galerię sztuki. Dawny czar spotkań przy piwie bieszczadzkich „zakapiorów” próbuje naśladować Ryszard. W przysiółku Cisnej, Majdanie, na stacji wsiadamy do Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej, którą jedziemy do Balnicy pod granicę ze Słowacją. Tam na stacji posilamy się plackiem i pajdą chleba ze smalcem, popijając herbatą. W wagonikach ton ogólnej wesołości nadają dziewczyny, radosny pociąg w deszczu dobija do stacji początkowej. Autokarem jedziemy na tamę w Solinie, podziwiamy Jezioro Solińskie, zaliczamy też Polańczyk, miejscowość ze statusem uzdrowiska. Wieczorami toczymy walki przy bilardowym i pingpongowym stole w naszym hotelu, korzystamy też z basenu i sauny.

Czwarty dzień to wędrówka na Połoninę Caryńską, z Bereżek podchodzimy na Przystup Caryński (785 m), gdzie w schronisku „Koliba” nabieramy sił na dalszy marsz. Robi się coraz zimniej, wieje wiatr, chłodzi opadająca mgła, osiągamy Połoninę Caryńską (1239 m). Jedna grupa schodzi ścieżką przyrodniczą „Buk” do Ustrzyk Górnych, kilkanaście osób idzie dalej Połoniną do Brzegów Górnych, skąd wracają do hotelu. Trzecia grupa w tym czasie zwiedza Ustrzyki Górne. Główne atrakcje to kościół, plac handlowy i trzy knajpy, dużo jak na miejscowość liczącą około 100 mieszkańców.

Ostatni dzień to trudny i długi czas powrotu do domów. Zmęczeni, ale zadowoleni uczestnicy wyprawy już myślą o powrocie w urokliwe Bieszczady.                        po

Foto: Piotr Ordan, Wojciech Purczyński

 

Dodaj komentarz