Opowieść dwunasta: W żółtych płomieniach liści

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego liście żółkną? Tak naprawdę większość jesiennych barw liści istnieje już w lecie, ale są wtedy niewidoczne. Gdy dzień staje się krótszy, zanika produkcja chlorofilu, czyli barwnika odpowiedzialnego za kolor zielony. Chlorofil rozkłada się, a wtedy zaczynają być widoczne inne barwniki, jak karoten czy ksantofil, które znamy z marchewki, papryki czy dyni.
Ale skąd bierze się kolor czerwony? Odpowiadają za to antocyjany, barwniki nieobecne w liściach, gdy działa w nich chlorofil – drzewa syntetyzują je dopiero jesienią. Tylko po co podejmować taki wysiłek, skoro liście zabarwione na czerwono i tak zaraz spadną? Jest kilka wyjaśnień. Według pierwszego, przy braku chlorofilu roślina potrzebuje ochrony podczas jesiennego wycofywania azotu z liści do tych części drzewa, które przetrwają zimę. Antocyjany ograniczają dostęp światła słonecznego, które mogłoby uszkodzić ten mechanizm. Drugie wyjaśnienie mówi o obronie przed szkodnikami. Czerwień liści może tu albo sygnalizować obecność składników szkodliwych dla owadów, albo być demonstracją siły. Okres spadania liści to moment, w którym mszyce szukają miejsc na złożenie jajek.

A od czego zależy wielkość liścia na drzewie? Im wyższe drzewo, tym mniejsze liście może wytwarzać, dlatego drzewa osiągają ograniczoną wysokość. Wszystko to jest związane z krążeniem w drzewie substancji odżywczych, niezbędnych do życia. Im większe liście, tym szybciej mogą krążyć cukry. Jednak średnica łyka w łodygach, gałązkach i pniu stanowi „wąskie gardło”. Dlatego wykształcenie dużych liści opłaca się drzewu tylko do pewnej wysokości.
Tak na marginesie:  najwyższe  drzewo rosnące w  Polsce to świerk  –  ma  prawie  52 m,  jodła  osiąga  50,8 m.

Modrzew, choć jest drzewem iglastym z rodziny sosnowatych, też zrzuca igły na zimę  (fot. 1). To potężne drzewo osiąga 50 m wysokości. Jego igiełki są miękkie i delikatne, latem trawiastozielone, jesienią przybierają barwę żółtą. W Polsce modrzew rzadko występuje na stanowiskach naturalnych, rośnie tak tylko w Tatrach. Jest bardzo nieodporny na zanieczyszczoną atmosferę.
Żywica modrzewia jest bardzo cenionym produktem, zwłaszcza przez malarzy artystów. Wytwarza się z niej terpentynę wenecką, dodawaną do farb. Dzięki niej pociągnięcia pędzla są bardziej płynne, a barwy delikatnie przechodzą jedna w drugą. Historycy sztuki uważają, że farbami wzbogaconymi terpentyną wenecką tworzyli swoje dzieła tacy mistrzowie, jak Rubens czy Rembrandt.

Pięknym kolorem pysznią się owoce dzikiej róży (Rosa rubiginosa), często mylonej z głogiem (2, 3). W Polsce mamy siedem odmian dzikiej róży. Jej owoce bardzo lubią gile i kosy, z apetytem zajadają otoczkę czerwonej kuleczki.

Bluszcz to gatunek pnącza z rodziny arialowatych. Jedyny przedstawiciel tej rodziny we florze Polski i jedyne nasze pnącze o liściach zimozielonych. Na pierwszym zdjęciu (4) bluszcz na brzozie, która już jest właściwie zjedzona, został z niej tylko kikut, w głębi sosny też oplecione tym pnączem. Na drugiej fotografii bluszcz na dębie (5), na kolejnych na akacji.

Na koniec zostawiłem zagadkę. Co to za roślina?
Dwa miesiące temu szwendając się między lasem a łąką na terenie kopalnianym, zobaczyłem roślinę o wysokości 1,5 do 2 m. Sfotografowałem tylko gałązkę, którą ktoś porzucił z pięknymi kwiatami i dorodnymi liśćmi. Myślę sobie: pogoda się poprawi, to sfotografuję cały krzak. A po trzech dniach ktoś wyciął najpierw kwiaty, a potem całą resztę.
Tą rośliną, nie tylko piękną, ale i bardzo smaczną, jest topinambur (8). Słonecznik bulwiasty, z rodziny astrowatych. Nazwa pochodzi od szczepu indiańskiego z Krainy Wielkich Jezior, ojczyzny topinambura. Do Europy przywieźli go odkrywcy Ameryki. Pierwszym Europejczykiem, który go skosztował, był Kolumb, w jego ślad poszli kolonizatorzy francuscy.
Bulwy topinambura od wieków były dla Indian zarówno pożywieniem, jak i lekarstwem. Roślina zawiera inulinę, wiele cennych makro- i mikroelementów, obniża poziom złego cholesterolu i podnosi odporność organizmu.
W 1612 roku topinambur uratował od śmierci głodowej kanadyjskich osadników, gdy zajęty przez nich teren nawiedziła susza. Jadalne bulwy tej rośliny są bardzo odporne, nie zamarzają nawet przy temperaturze dochodzącej do – 52 stopni. Można je spożywać na surowo, robić sałatki, a także piec i gotować. Smacznego!

Piotr Makarowicz

Dodaj komentarz