A nam jest szkoda zimy…

Moda na morsowanie sprawia, że ilość amatorów lodowatych kąpieli rośnie, w Koninie działa już kilka grup. Jedna z nich systematycznie spotyka się na pokopalnianym jeziorze Czarne.
Deszczowa pogoda pod koniec ubiegłego roku nie sprzyjała morsom, które zdecydowanie wolą porządny mróz i śnieg. Doczekały się odpowiedniej aury na początku stycznia, kiedy dość gwałtowny spadek temperatury i opady śniegu stworzyły optymalne warunki do zimowego skoku w wodę.

Potwierdza to jeden z naszych morsów – Mirosław Wróbel, pracownik działu AG konińskiej kopalni: Sezon był bardzo udany, mogliśmy morsować przy 8-10 stopniowym mrozie. Mamy ulubiony zakątek, osłonięty od wiatru, nawet przerębel wykuwamy w tym samym miejscu. Morsujemy w stałej 6-7-osobowej grupie, można powiedzieć, że międzynarodowej, bo jest wśród nas Albańczyk. Zwykle umawiamy się w sobotę albo niedzielę rano o 7.15. Trudno jest się przełamać, kiedy wszyscy jeszcze chrapią, a my wariaci wyskakujemy z łóżka do lodowatej wody, ale potem wrażenia są piękne.
W wodzie przebywamy 5-6 min. W tym roku praktykowaliśmy dwa wejścia, najpierw 4-minutowe, potem wyjście – lekki ruch, parę ćwiczeń – i wejście ponowne. Woda, niezamarznięta pod lodem, jest cieplejsza od powietrza, więc drugie wejście jest bardzo przyjemne. Zaczęliśmy też moczyć głowy, to sposób dla zawansowanych, ale znamy swoje organizmy, bo mamy za sobą już cztery sezony. Morsowanie traktujemy w kategoriach dbania o siebie, daje nam impuls do tego, żeby w tygodniu też trochę pobiegać albo poćwiczyć.
Cieszymy się, że zaczęła się moda na morsowanie. Z nami zaczynało w sumie kilkanaście osób, część przeniosła się do Gosławic. Mamy plan, żeby odwiedzić tych zaprzyjaźnionych morsów, ale na razie się nie udało.
Morsowanie to bardzo duża dawka radości w krótkim czasie. Daje pozytywne nastawienie na cały dzień. Ale nie tylko, to też duży bodziec estetyczny. Zaczynamy wcześnie, prawie po ciemku, o szarówce. Budzący się mroźny dzień, kiedy powolutku wychodzi pomarańczowe słońce, robi niesamowite wrażenie. Przepiękny widok. Gdybyśmy nie poszli morsować, byłoby nam bardzo żal, że straciliśmy te dni, bo jest ich niewiele.
Kiedy kończy się sezon morsowania? Staramy się być aktywni do końca marca, ale jeśli w dzień jest plus 10 stopni, to już mamy nosy na kwintę. W tym sezonie jeszcze na pewno pójdziemy, ale zapał już gaśnie, jest za ciepło i błotem się można pochlapać. Szkoda nam zimy, że minęła tak szybko. Już za nią tęsknimy…         e

Fot. Marek

Dodaj komentarz