Ryczące czterdziestki w Pątnowie

Drużyna Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przy KWB Konin działała od 1970 roku (więcej w „Pod okiem WOPR”). Z czasem pałeczkę po pionierach przejęło młodsze pokolenie. Po Mirosławie Falkowskim szefem zespołu został Adam Horowski, pracownik kopalni Konin, który był specjalistą w Dziale Kontroli Jakości i sztygarem w RM.

Pamięta pan swoje początki w drużynie WOPR?
Adam Horowski: Nad jeziorem pojawiłem się w roku 1984, kiedy szefem drużyny był Stasiu Kostowski. Każdy kandydat musiał mieć swojego wprowadzającego, moim był Mirek Falkowski.

Jak zorganizowana była praca drużyny?
Od czerwca pełniliśmy codzienne dyżury, po 4 godziny po pracy, według harmonogramu. W soboty i niedziele na dyżurze były dwie osoby, od rana jedna, po południu druga. Niezależnie od pogody – dyżur musiał się odbyć, nawet jak padało, trzeba było wypłynąć i moknąć.
Drużyna liczyła 16 osób, działała prężnie, a finansowała nas kopalnia, przede wszystkim kupowała nam paliwo. Były to spore ilości, w sezonie wypalaliśmy ponad 600 litrów paliwa. Mieliśmy dwie motorówki, patrolowaliśmy Jezioro Pątnowskie aż do Jeziora Mikorzyńskiego. Nastawieni byliśmy głównie na udzielanie pomocy osobom pływającym na rowerkach, kajakach czy łodziach. Wypatrywaliśmy pływaków, którzy zapędzali się na jezioro. Tylko posiadacze żółtego czepka mogli to robić, wszystkich pozostałych zabieraliśmy na łódź i odwoziliśmy na brzeg.
Każdy ratownik musiał też odpracować godziny bosmańskie, sami robiliśmy remonty łodzi i silników. Ruskie silniki „Wichry” były trudne do odpalenia, potem je poprzerabialiśmy na rozruszniki elektryczne, wtedy było trochę łatwiej.
Mnóstwo czasu spędzaliśmy nad wodą, mieliśmy do dyspozycji hangar i domek campingowy.

Pani Owsiana pisze, że pierwsza łódka była jej własnością.
Rzeczywiście, dopiero później dostaliśmy od kopalni łódki wiosłowe, które poprzerabialiśmy na silnikowe, pozakładaliśmy tam manetki, sterowanie na kierownicę, nie na rumpel – ulepszaliśmy je, jak mogliśmy.

Mieliście łączność z bazą?
Na co dzień nie, jedynie, jak odbywały się regaty, żeglarze wyposażali nas w sprzęt radiowy, wtedy mieliśmy z nimi łączność. Kontrole prowadziła także milicja, przypływali do nas, informowali, gdzie będą się znajdować.

Czy ratownicy mieli jakieś profity ze swojej działalności?
Żadnych, tylko satysfakcję, była to całkowicie społeczna działalność.

Dużo osób wypoczywało nad wodą?
Bardzo dużo, ruch na wodzie był niesamowity. Wypożyczalnia działała pełną parą, rowerów i kajaków było mnóstwo. Młodzież i dorośli – wszyscy do Pątnowa jeździli, bo była tam duża plaża i dobre połączenie autobusowe, przyjeżdżały całe wycieczki.

Jakie kwalifikacje musiał mieć ratownik?
Przede wszystkim patent sternika motorowodnego – kursy organizował Chabowski w szkole górniczej. Oczywiście trzeba było zdobyć uprawnienia ratownika, najpierw młodszego, potem wodnego. Osoba z takimi uprawnieniami mogła prowadzić dyżur, a młodych się szkoliło, odpracowywali godziny. Był dzienniczek prac, w którym odnotowywaliśmy każdy dyżur, co się zdarzyło, jaka była sytuacja na wodzie.

Pamięta pan jakieś szczególne zdarzenia?
Różne były przypadki. Ale za moich czasów żadnego topielca nie było. Najwięcej roboty mieliśmy z rowerkami, ludzie lubili wypływać na nich na jezioro i skakać do wody. Ściągaliśmy te rowerki do brzegu, upominaliśmy – działaliśmy prewencyjnie.

Przez lata mógł pan obserwować, jakie następują zmiany. Lata 80 były chyba jeszcze dosyć siermiężne, potem pojawiło się więcej lepszego, także prywatnego sprzętu.
Przybywało klubów żeglarskich i było coraz więcej kąpielisk. Na samym Jeziorze Pątnowskim powstał ośrodek w cukrowni z wypożyczalnią sprzętu pływającego, działały ośrodki w Pątnowie i Gosławicach, które zatrudniały ratowników.

Kiedy drużyna przy KWB Konin przestała istnieć?
Rozsypała się, kiedy został zlikwidowany ośrodek kopalniany. Łodzie zostały sprzedane, bazę przejął klub żeglarski. Wtedy przeszliśmy pod WOPR koniński, który ma siedzibę na basenie na Zatorzu.

Czy nadal działa pan w WOPR?
Tak, jestem wiceprezesem do spraw szkoleniowych. Drużyna nasza liczy 5 osób – młodzi nie garną się do działania społecznego. Nadal nie mamy z tego żadnych pieniędzy, nie mamy nawet na paliwo, żeby pełnić stałe dyżury. Jeśli zostaniemy zaproszeni na regaty albo na spływ kajakowy i organizatorzy sfinansują nam paliwo, wtedy pływamy.
Do pracy w całym terenie jest 20 osób, a podlegają nam jeziora w Ślesinie, Wilczynie, Powidzu, Trębach i Przykonie – tam też jest drużyna WOPR-owska przy straży pożarnej w Turku. Przeprowadzamy także szkolenia na sterników motorowodnych z uprawnieniami sportowymi, ja też jestem instruktorem.

Jakim dysponujecie sprzętem?
Tym, który dostaniemy z Warszawy od zarządu głównego. Mamy łódź motorową i łodzie wiosłowe z silnikami przyczepnymi. Ponieważ nie mamy swojej bazy, sprzęt przechowujemy na prywatnych posesjach i za każdym razem musimy go przewozić nad wodę.

Jakich rad udzieliłby pan żeglarzom i motorowodniakom?
Na kursach uczymy, że na każdym obcym akwenie zaciąga się języka od bosmana, on zna wodę i ma mapki. Uczulamy, jak sprawdzić sprzęt i co robić w razie awarii – sygnałem, że potrzebujemy pomocy jest uniesienie wiosła do góry.
A co do Jeziora Pątnowskiego, to trzeba uważać koło wyspy, jest tam grobla umocniona ostrymi kamieniami. W ubiegłym roku jeden delikwent bez uprawnień pociął tam całe dno łodzi, ściągnęliśmy go z kamieni, kiedy już nabierał wody. Jezioro ma też swoje „ryczące czterdziestki”, gdzie zawsze wieje i niejedna łódka się przewróciła. A kajakarze powinni uważać podczas silniejszego wiatru, bo często są spychani w trzciny i ciężko ich stamtąd wyciągnąć.          Oprac. e

Fot. Piotr Ordan

1  i  2  – Adam Horowski
3 –  Trójka WOPR-owców podczas zawodów w Pątnowie. Od lewej: Marek Cholewicz, Adam Horowski i Jarosław Janiak
4  – Ratownik Jarosław Janiak jest pracownikiem jednej ze spółek ZE PAK
6,  7  i  8 – Ratownicy na Regatach Barbórkowych w 2014, 2015 i 2016 roku
9  – Podczas otwarcia sezonu 2017 dzieci ze Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Osób Niepełnosprawnych w Knurowie podziękowały WOPR-owcom za opiekę w czasie rejsów po jeziorze

Dodaj komentarz