Spektakle natury

Piotr Makarowicz to mistrz fotografii i wnikliwy obserwator przyrody. W swoich poszukiwaniach skupia się na najbliższej okolicy, otoczeniu Kleczewa, Kazimierza i terenach Powidzkiego Parku Krajobrazowego.
Jako fotograf przestrzega rygorystycznych zasad. Nie uznaje modyfikacji zdjęć, jego zdaniem fotografia ma odwzorowywać zastane światło, czas i miejsce. Nigdy też nie ustawia zwierząt, nie zachęca ich karmą ani dźwiękami. – Kiedy zwierzęta jedzą naturalne pożywienie, wtedy populacja jest zdrowa. W normalnych warunkach, bez ingerencji człowieka zwierzęta żyją w rozproszeniu, jedno unika drugiego – mówi.
Fotografuje tylko naturalne sytuacje, co oczywiście wymaga wielkiej determinacji i cierpliwości, długich godzin czekania w ukryciu. Czas spędzony na obserwowaniu przyrody owocuje zgromadzeniem wielu ciekawych informacji. A ponieważ Piotr Makarowicz jest także wspaniałym gawędziarzem, wraz z fotografią przekazuje nam cząstkę swojej wiedzy.

 

Opowieść pierwsza: Zima

Kuleczki widoczne na dwóch pierwszych zdjęciach to galasy – kapsułki przetrwania galasówki dębianki, owada pasożytującego na liściach dębu. Wewnątrz galasa rozwija się larwa, która – kiedy dorośnie – przez małą dziurkę opuszcza kuleczkę. I tak już się stało, świadczą o tym widoczne w galasach dziurki.
Galasówka to szkodnik, ale pod kontrolą ptaków nie zagraża życiu dębu.

Dalej mamy samiczkę dzięciołka. To piękny i bardzo rzadki ptaszek, najmniejszy z dzięciołów, nieco większy od wróbla.

Jaskrawopomarańczowe grzybki są jadalne. Zimówka aksamitnotrzonowa, inaczej płomiennica zimowa, rośnie na pniach i gałęziach dębu od jesieni do wczesnej wiosny, przy łagodnej pogodzie nawet przez całą zimę. Narośle wokół to też grzyby, tylko innego gatunku.

Okolica Kleczewa o zimowym zachodzie. Na tle nieprzypalonego słońca, w naturalnym intensywnym kolorze, przelot gęsi gęgawy.

Liście buku zwyczajnego na zimowo. Zdarza się, że w zacisznym miejscu nieliczne listki przetrwają aż do spotkania ze śniegiem.

Widoczne z dużej odległości gęsi gęgawy na zbiorniku po odkrywce Kazimierz Północ. Obok pracuje zwałowarka, która nie znalazła się na fotografii.
Tuż po zachodzie słońca ujawniają się takie fantastyczne kolory śniegu i wody, w której odbija się bezchmurne niebo.

Koza sarny wyszła sobie na spokojny zimowy spacerek. Może szuka pożywienia, a może tylko podziwia okolicę.

Dzięcioł duży pstry ma czerwone podogonie, charakterystyczne dla wszystkich dzięciołów oprócz dzięciołka.
Przy ziemi pod sosną samiczka rozgarnia śnieg, buszuje w poszyciu w poszukiwaniu pokarmu, na przykład liści grabu, w których są nasionka. Cały liść bierze w dziobek, wkłada pod korę sosny, żeby go unieruchomić, a kiedy liść się ustabilizuje, wyjmuje nasionko.
To nie jest przypadek, że każdy liść ma swój kształt, bo każdy jest samolotem, a co najmniej szybowcem. Podobnie jest z dziobem. Dlaczego jeden gatunek ma kilka kształtów dzioba? Bo przystosowywał dziób do jadła. Jakie jadło, taki dziób. Zaobserwował to już Darwin, który wyróżnił u zięby 14 kształtów dzioba. Odtąd w literaturze istnieje pojęcie zięby Darwina.

Kowalik, bardzo rzadki ptak, jesienią i zimą też szuka liści z nasionkami albo żołędzi. Kiedy unieruchomi liść, wali jak dzięcioł, żeby lekko zmiękczyć nasionko, po czym je zjada.

Dość zaskakująco wyglądająca narośl na korze to kisielec kędzierzawy. Grzyb nadrzewny, ale niejadalny.

To wszystko efekt wędrówek zimowych, takich spacerków po sześć kilometrów w jedną stronę. Wychodzę sobie i obserwuję, co się dzieje. Dni są szare, światło wpadające w obręb najniższego piętra lasu słabe, a ptaki bardzo ruchliwe, więc trudno o fotografie. Ale trochę zdjęć się zrobi.

Dodaj komentarz