Portal WNP.pl rozmawia z przedstawicielami nauki i biznesu o perspektywach rozwoju i przyszłym kształcie polskiej energetyki.

Odpowiadając na pytanie, czy faktycznie stoimy przed wyborem węgiel brunatny, czy atom, prof. dr hab. inż. Zbigniew Kasztelewicz, kierownik Katedry Górnictwa Odkrywkowego AGH, powiedział: Ja sobie nie mogę wyobrazić, że zlikwidujemy branżę węgla brunatnego opartą na krajowych zasobach energetycznych, która od 1989 roku nie wyciągnęła ręki nawet po jedną złotówkę z budżetu i produkuje najtańszą energię elektryczną, a będziemy rozwijać „inną” energetykę. „Inna” energetyka, na przykład atomowa czy gazowa, to tworzenie miejsc pracy poza Polską i ich likwidacja w Polsce, bo na potrzeby „innej energetyki” prawie wszystko musielibyśmy kupować poza krajem. Tymczasem obecnie w branży węgla brunatnego pracuje około 25 tys. osób, a że jedno takie miejsce pracy generuje 3-4 miejsca w tzw. zapleczu, to oznacza, że sektor daje zatrudnienie około 100 tys. osób.
Nie jestem przeciwny rozpoczęciu doświadczeń z energetyką atomową w Polsce. Wybudujmy jeden blok, na przykład 1000 MW, oceńmy biznes i dopiero podejmijmy decyzję, czy rozwijać energetykę jądrową, czy nie.
Jestem natomiast przeciwny temu, żeby węgiel brunatny traktować jak „chłopca do bicia”, a mam wrażenie, że teraz tak jest. To jest dla mnie tym bardziej niezrozumiałe, że przyszłość górnictwa węgla kamiennego, który miałby stanowić podstawę polskiej energetyki, nie jest wcale oczywista. (…)
Uwarunkowania społeczno-ekologiczne budowy nowych kopalń węgla kamiennego są według mnie nie mniej trudne niż węgla brunatnego, a mówi się zwykle tylko o trudnościach z uruchamianiem nowych kopalni węgla brunatnego. Moim zdaniem uruchomienie wydobycia węgla brunatnego z nowych odkrywek byłoby ważną wartością dodaną dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski, w oparciu o własne paliwa nawet na drugą połowę XXI wieku. Zwłaszcza że w technologii naziemnego zgazowania węgla, a brunatny lepiej się do tego nadaje niż kamienny, możemy produkować oprócz paliw gazowych i płynnych także wodór, który jest określany paliwem XXI wieku.

Z kolei prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej, prezes Transition Technologies uważa: Nie ma dobrego rozwiązania, jeśli chodzi o stworzenie polskiego miksu energetycznego. Obecny rząd, tak jak i poprzednie, stoi przed niemożliwym do wykonania zadaniem, polegającym na tym, aby z jednej strony wypełnić europejskie regulacje, z drugiej zachować status quo w energetyce węglowej, a z trzeciej nie zwiększać importu gazu, który jest kosztowny. Jeżeli chcemy dołożyć do tej układanki rozwój odnawialnych źródeł energii, co będzie dość drogim rozwiązaniem, to musimy pamiętać, że obecnie nie ma możliwości skonstruowania systemu elektroenergetycznego, gdzie udział OZE w produkcji energii elektrycznej jest większy niż 25 -30 proc. Jedną z możliwych dróg wyjścia jest budowa elektrowni jądrowej, która mogłaby zostać uruchomiona około roku 2030. Taka elektrownia dobrze wygląda na rysunkach i prezentacjach, ale trzeba sobie zadać pytanie, czy jest to realizowalne technicznie.
Gdybyśmy przyjęli strategię, że nie rozwijamy energetyki jądrowej, tylko gazową, która również pozwala na redukcję emisji CO2, i gdybyśmy chcieli, aby z gazu produkowano około 20 proc. energii elektrycznej w Polsce w 2030 r., to oprowadzilibyśmy do podwojenia zużycia gazu. To oznaczałoby również konieczność importu gazu z Rosji. (…)
Miks energetyczny w naturalny sposób ulegnie przebudowie, nie da się do końca utrzymać tego, co było do tej pory. Węgiel będzie nam służył jeszcze przez ok. 20-25 lat, ale czymś go trzeba będzie zastąpić.

 Źródło: wnp.pl, 27 września i 3 października 2017

Dodaj komentarz