Kajakiem w falach Bałtyku

Organizatorzy wycieczek firmowanych przez TT Gwarek starają się, by każdy wyjazd był niezapomniany, oferował coś oryginalnego, co często pomijają standardowe oferty. Program ostatniej wycieczki, do Łeby i okolic na przełomie maja i czerwca, też został starannie opracowany. Oto relacja uczestnika nadmorskiej wyprawy.

Wyjście na plażę zaraz po przyjeździe i zakwaterowaniu w hotelu Wodnik sprawia niesamowitą frajdę. Spacer brzegiem morza do centrum Łeby i portu, przejście jego molami, podziwianie kutrów, statków i jachtów cumujących przy nabrzeżach to atrakcje pierwszego dnia.
Drugi dzień to wędrówka do wydmy Łąckiej, jedna grupa idzie brzegiem morza, druga płynie statkiem po jeziorze Łebsko i z Rąbki zalicza wydmę. Z wierzchołka Łąckiej Góry rozciąga się niesamowity widok na morze ruchomych piachów, wody Bałtyku i jeziora Łebsko.
Zwiedzamy też tajny niemiecki poligon doświadczalny wyrzutni rakiet w Rąbce, pełni wrażeń wracamy do hotelu. Wieczorami, już do końca pobytu, spacerujemy pięknymi uliczkami i alejkami parku w Łebie.
Następnego dnia wyjeżdżamy do Żarnowca, w pobliżu którego z jeziora żarnowieckiego wypływa rzeczka Piaśnica. Płyniemy nią kajakami, okazuje się czystą, malowniczą, meandrującą rzeczką, niezbyt głęboką, końcowy odcinek porośnięty dębami, stąd nazwa miejscowości Dębki, gdzie kończymy spływ. Ale gwoździem programu było zakończenie spływu w morskich falach – było to niesamowite wrażenie. Nagle zza dębiny, zza zakrętu już wcześniej słychać szum, aż tu wszystko się otwiera, szeroka przestrzeń – w dali morze, bardzo dużo plażowiczów, bo wykorzystują ujście rzeki do kąpieli, woda tu cieplejsza niż w morzu. Wręcz głowa przy głowie, a my wśród nich lawirujemy.
Fala nie była wysoka, ale jak na kajak to spora. W morzu trzeba płynąć dziobem lub rufą do fali, kto próbował nawrócić, to się wywracał, bo nie zdążył uciec przed następną falą. Nikt się nie zdecydował, żeby dalej odpłynąć. Odważniejsi próbowali, ale zimna fala, nawet atakowana dziobem, do kajaku się leje. Pomiędzy ujściem rzeki a morzem czuć różnicę temperatur tak, jakby w lód nogę wstawić. Wrażenia niesamowite, my dorosłe chłopy i kobiety cieszymy się jak dzieci. Jak zwykle nad bezpieczeństwem i porządkiem na spływie czuwał gwarek Tomek – znakomita robota.
Dalsze atrakcje tego dnia to objazd jeziora żarnowieckiego, oglądamy pozostałości po nieskończonej budowie elektrowni atomowej, patrzymy na elektrownię szczytowo-pompową, podziwiamy z wieży kompleksu Kaszubskie Oko w Gniewinie, jej infrastrukturę i okolicę. O obu elektrowniach świetnie opowiedział Tadeusz, był tutaj w latach 1980-tych, w okresie budowy atomówki.
Kolejny dzień to wyjazd do Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, skansen istnieje od 1963 roku, wjeżdżamy też do Czołpina z latarnią morską z 1875 roku. Jedna grupa idzie pętlą około 5 km od strony morza, druga podchodzi od strony lądu. Inna grupa wybrała się rowerami do Stilo też z latarnią – muzeum, położoną na wydmie. Można z niej zobaczyć maszty duńskiego statku, który podczas sztormu w 1972 roku osiadł na mieliźnie i tkwi tam do dzisiaj. Jeszcze inni zostali na przepięknej łebskiej plaży, by wygrzać kości i uraczyć się słońcem. Podczas naszych wyjazdów jest normą, że każdy uczestnik ma pełną dowolność w wyborze wielu ofert.
Pobyt kończymy bardzo udanym wieczorem z tańcami w restauracji Książęcej hotelu.
Nazajutrz wracamy przez Gdańsk, gdzie możemy podziwiać jego piękną starówkę, idąc drogą królewską, jaką tworzą reprezentacyjne ulice Długa i Długi Targ, spacerujemy też wzdłuż Motławy. Żal opuszczać bursztynową stolicę, ale czas wracać…
Czterdziestu dwóch uczestników wycieczki na pewno długo będzie wspominać ten wyjazd.    po
Foto: Piotr Ordan, Przemysław Jasiecki

Dodaj komentarz