Kuracjusze i narciarze

Krynica przywitała nas deszczem – mówią uczestnicy wyjazdu do tego beskidzkiego kurortu, którzy spędzili tam sześć pierwszych dni lutego.

Zimowy wyjazd do Krynicy to tradycja Towarzystwa Turystycznego „Gwarek”. Mimo że organizowany jest co roku, nigdy nie brakuje chętnych, tym razem też pojechał pełen autobus, 48 osób.
W zamyśle organizatorów pobyt ma charakter sportowo-rekreacyjny. Program sportowy realizują głównie narciarze, którzy w tym roku nie mieli szczęścia. Co prawda, deszcz padający w pierwszych dwóch dniach nie roztopił całkiem śniegu i stoki były czynne, ale wydzielono na nich miejsca, które należało omijać. Mokre krzesełka też nie poprawiały poczucia komfortu przemokniętym narciarzom. Jedynym plusem był fakt, że na zjazd skusiło się niewielu chętnych, zatem nie było kolejek. Właściwie szusowali tylko gwarkowie, odporni na wszelkie trudności.
W połowie pobytu deszcz przeszedł w śnieg; padając intensywnie przez całą noc stworzył 30-cm pokrywę śnieżną. Niestety, zerwał się wiatr, który w środę był tak silny, że gondola na Jaworzynę została zamknięta i narciarze musieli przenieść się na stoki w Słotwinach.

Tymczasem nastawieni na spacery kuracjusze odwiedzali pijalnie wód, udali się też na wycieczkę do Koszyc. Zainteresowaniem cieszyła się również nastrojowa węgierska restauracja z muzyką na żywo, gdzie można było posłuchać starych przebojów. A wieczorną atrakcję stanowił wjazd kolejką na Górę Parkową, której szczyt zamieniony został w bajkową świetlną krainę.
Mimo niezbyt sprzyjającej pogody gwarkowie się zatem nie nudzili i dobrze wykorzystali czas odpoczynku w Krynicy, co widać na zdjęciach.    e

Fot. Jakub Piasecki i Przemysław Jasiecki

 

Dodaj komentarz