Muzycy w górniczych mundurach (2)

Minęło 65 lat od czasu, gdy po raz pierwszy zagrała orkiestra kopalni Konin. W roku jubileuszowym sięgamy do historii, by przypomnieć dzieje muzyków w górniczych mundurach.

Po trzech latach działalności orkiestry z funkcji kapelmistrza ustąpił Jan Józefiak, dzięki któremu zespół zdobywał pierwsze wyróżnienia i nagrody.
We wrześniu 1958 roku pałeczkę dyrygencką przejął Tadeusz Klonowski, absolwent Studium Muzycznego dla Kapelmistrzów Wojskowych w Warszawie. Zdobywał doświadczenie jako kapelmistrz jednostki wojskowej w Jeleniej Górze.
Wojciech Jankowski: Tadeusz Klonowski był świetnym pianistą. Był to człowiek obdarzony doskonałym słuchem, a poza tym bardzo miły i sympatyczny kolega.

Od chwili założenia zespołu wszystkie wydarzenia istotne dla muzyków są spisywane w kronice. Przez wiele lat księgę tę, nadzwyczaj skrupulatnie, prowadził Henryk Łechtański. W roku 1958 kronikarz zanotował: W sierpniu przekazano do eksploatacji odkrywkę Gosławice Pole I. Orkiestra nasza brała udział w tej uroczystej chwili, a członek orkiestry kol. Dominik Lewandowski odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi. Wreszcie po czterech latach działalności doczekaliśmy się pięknych górniczych mundurów galowych.

Tadeusz Klonowski pracował w konińskim zespole niespełna dwa lata, po jego odejściu przez niemal 9 lat na czele orkiestry stał muzyk amator Hieronim Augustynowicz, który bardzo zaangażował się w koniński ruch muzyczny. Prowadził orkiestrę strażacką w Kazimierzu, a potem założył orkiestrę dętą w Zasadniczej Szkole Górniczej w Marantowie. Zespól ten istnieje do dziś jako Młodzieżowa Orkiestra Dęta Zespołu Szkół Górniczo–Energetycznych w Koninie.

Eugeniusz Lipiński: Pan Augustynowicz miał wypracowany własny styl, który przynosił dość szybko efekty, jeśli chodzi o wyszkolenie i zapoznanie się z teorią muzyki – odczytanie nut z podziałem. Szkoły teraz tego nie stosują, ale to pozwala średnio zaawansowanemu muzykowi nie zginąć w tekście partytury. Hieronim Augustynowicz umiał zorganizować zespół, dużo wyjeżdżaliśmy i wygrywaliśmy konkursy pod jego batutą. Był dobrym dyrygentem i świetnym kolegą, mamy naprawdę dobre wspomnienie o nim.
Jan Nożewski: Wtedy w Koninie nawet ogniska muzycznego nie było, o szkole muzycznej nie wspominając. Uczyliśmy się prywatnie, ja technikę właśnie od pana Augustynowicza poznałem. Poza nim nie było nikogo, kto uczył.
Jan Wapniarski: I sam dobrze grał na saksofonie. Potrafił poprowadzić, potrafił nauczyć. Mnie uczył w Kazimierzu i jak w 1960 roku wróciłem po wojsku, to od razu mnie zwerbował do kopalni i do orkiestry. Grałem na saksofonie tenorze, potem na trąbce i kornecie. Wtedy już nie musieliśmy rowerami dojeżdżać, były samochody ciężarowe z budą, najpierw pod plandeką, a potem obite. A później to nawet autobus, jak leciał z terenu, to nas po drodze z Kazimierza na próbę przywiózł. Nie było tak, że za granie się płaci. Mieliśmy stawkę 1,20 czy 2,40 za cały miesiąc. Kiedy dostaliśmy te pieniądze, to wystarczyło na jedni piwo w restauracji. Ale co roku kopalnia organizowała nam wycieczki: do Szczecina, Gdańska, na Mazury, do Krakowa czy Kotliny Kłodzkiej. Objechaliśmy Polskę ze trzy razy dookoła.

W tym czasie nastąpiła rozbudowa szeregów zespołu, przybyło kilku dobrych muzyków. Kapelmistrz wprowadził nowy repertuar, opracowano „Kwiaty Polskie”, „Królową Eteru” czy „Lekką kawalerię”. Orkiestra grała więc coraz lepiej i coraz więcej; dźwiękami marsza wojskowego otwierała wyścig kolarski o Lampkę Górniczą, koncertowała z okazji 600-lecia Goliny i Ślesina, towarzyszyła pierwszemu wytopowi w odlewni Głównych Warsztatów Naprawczych, otwarciu Huty Aluminium i elektryfikacji trasy kolejowej Kutno – Konin. Oczywiście nie mogło jej zabraknąć podczas przekazania do eksploatacji odkrywki Kazimierz w 1965 roku. Pojechała także do Poznania na obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego jako reprezentacyjna orkiestra Wielkopolski. Stanowiła oprawę muzyczną Międzynarodowych Motorowych Mistrzostw Polski. Podczas wszystkich tych imprez słuchały jej tysiące mieszkańców regionu.

Eugeniusz Lipiński: Co było „najprzyjemniejsze” w pracy orkiestranta? Chwile, kiedy w lipcu albo sierpniu w upale prowadziliśmy pogrzeb. W mundurach, z instrumentami trzeba było grać elegancko, w szyku. Nie było tak, jak teraz spod bramy kościelnej – szliśmy po parę kilometrów. Te pogrzeby zapisały się „pozytywnymi” czcionkami w naszej pamięci!
Jan Nożewski: Mieliśmy taki pogrzeb, kiedy graliśmy z Posoki przez Stary Konin do Morzysławia. Trasa Warszawa-Poznań była zablokowana… Na mrozie też ciężko się szło. Ja musiałem bez rękawic grać i często paluszki zaczynały mi przymarzać.

Oprócz pogrzebów, Barbórek i występów na 1 maja, muzycy dawali także koncerty. Była tradycja letnich występów w miejscowościach, w których działały odkrywki. Orkiestra występowała także w konińskim parku, grała na wszystkich państwowych świętach i na dożynkach.       eg

Fot. archiwum
1  –  Tadeusz Klonowski
2  – Hieronim Augustynowicz
4 –  Uroczyste przekazanie do ruchu zelektryfikowanej trasy kolejowej
5 – 6  Koncerty w plenerze

 

Dodaj komentarz